Relacja z RO, cz II

Skosiłam cały trawnik wokół domu, co w 17 tygodniu ciąży wcale nie jest takie lekkie, i trochę emocje opadły. Przejdę więc do pozostałych tematów.
Zacznę od dokończenia spraw poruszonych przez p. Frankiewicz. Otóż p. Radna zasiada w komisji oświatowej w Radzie Miasta, więc podzieliła się z nami informacjami, na temat spraw, którymi obecnie się ta komisja zajmuje.
Po pierwsze trwają poszukiwania lokalizacji na przedszkole na terenie Umultowa. Zdaje się, ze bez większych efektów na razie. Może choć moje trzecie dziecko załapie się na miejsce w publicznym przedszkolu. Ale zbytnio na to liczę, gdyż jest to kropla w morzu potrzeb.
Po drugie trwają gorączkowe prace nad rozwiązaniem problemu przepełnionej 60-tki. Szkoła ta w chwili obecnej prowadzi naukę na dwie zmiany, następnego skumulowanego rocznika 6,7-latków po prostu nie będzie w stanie przyjąć. Jednocześnie w szkole podstawowej na Łokietka stoją puste sale. Radni mają sprawdzić, czy 60-tka nie przyjmuje czasem dzieci spoza rejonu, tj z rejonu Łokietka np. Rozważane jest też uczynienie ze szkoły na Łokietka oddziału szkoły nr 60, tak aby rodzice mieli pewność, że choć to inny budynek, poziom nauczania jest ten sam, zapewniony przez jeden zespół nauczycieli i jedną dyrekcję. Moim skromnym zdaniem nawet jeżeli ograniczy się nabór spoza rejonu, problem będzie narastał. Żeby to stwierdzić nie muszę mieć dostępu do statystyk do których ma dostęp miasto, wystarczy mi popatrzeć na wysyp prywatnych żłobków, klubików i przedszkoli na Naramowicach oraz postać trochę w kolejce do poradni na Boranta. Dzieci w wieku przedszkolnym i przedprzedszkolnym jest tak dużo w tym rejonie, że problem znów się pojawi za dwa, trzy lata.
I tu dochodzę do sedna moim zdaniem problemu. Władze miasta w obszarze oświaty (a wiemy skądinąd kto za ten obszar przez wiele lat odpowiadał doprowadzając do karygodnych zaniedbań) prowadzą zarządzanie przez reagowanie, zamiast zarządzania proaktywnego. Różnica jest taka, że w tym drugim podejściu prowadzi się analizę zdarzeń, wyznacza trendy i na tej podstawie buduje strategię, prowadząc działania wyprzedzające. W tym pierwszym zawsze następuje opóźnienie, które powoduje, że efekty naszych działań niekoniecznie odpowiadają aktualnym potrzebom.
Weźmy na tapetę przedszkola. W latach niżu miasto zamknęło bardzo wiele przedszkoli, gdyż świeciły pustkami. W chwili obecnej przedszkoli brakuje i miasto na gwałt próbuje coś z tym zrobić, tylko, że jak te przedszkola powstaną, to już znowu może nastąpić dołek w przyroście naturalnym. W ten sposób zawsze tych przedszkoli będzie albo za dużo, albo za mało. Jeżeli zastosowano by działania wyprzedzające, to należało w miejsce likwidowanych przedszkoli na "starych" dzielnicach, jak Śródmieście, Jeżyce czy Łazarz przesuwać środki na budowę przedszkoli na osiedlach "młodych", na których już kilka lat temu tych przedszkoli brakowało, np Piątkowo, Naramowice. Proste?
To samo dotyczy szkół. Problem na razie nie nabrzmiał odpowiednio, aby wywołać właściwą reakcję, a obserwacja trendów demograficznych to dla naszych władz wysiłek intelektualny ponad siły.
Dodam tylko w nawiązaniu do poprzednich postów. Starsza córka nie dostała się do żadnego przedszkola na Piątkowie. Teraz chodzi do szkoły społecznej. Młodszą chcę dać od września na 5 godzin dziennie do żłobka (będzie miała 2 lata, fajnie jak pobędzie z innymi dziećmi). Oczywiście nie łudzę się, że dostanę miejsce w żłobku publicznym - w tej chwili na miejsce oczekuje 1600 dzieci (słownie: jeden tysiąc sześćset!!!).
Czy więc wzorem osób poruszających się samochodami, którzy mają za nic pieszych, mam milczeć w sprawie tych, których nie stać na prywatne przedszkole, żłobek czy szkołę i są zmuszeni do korzystania z wątpliwej jakości oraz niskiej dostępności oferty oświatowej miasta Poznania????????

Komentarze

  1. Nie ma żłobka, przedszkola, szkoły, ośrodka zdrowia, biblioteki, ale jest... watykańska ekspozytura. Nigdy nie będę w stanie pojąć preferencji obywateli tego kraju.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz