Czym w istocie jest Rada Osiedla

W sobotę zaprosiłam mieszkańców korzystających z placu zabaw na czyn społeczny mający na celu oczyszczenie terenu ze szkieł i kamieni.
Niestety, zazwyczaj tętniący życiem w godzinach poobiednich plac zabaw, w sobotę o godzinie 16 opustoszał. Przez dwie i pół godziny ja i mój mąż, a potem też moja koleżanka z Różanego Potoku, na zmianę grabiliśmy, zbieraliśmy kamienie i szkła oraz doglądaliśmy naszych dzieci. Około 18 zaczęli schodzić się ludzie z dziećmi, ale nikt nie podszedł i nam nie pomógł.
Tak, wiem, powinna to zrobić wyłoniona w przetargu firma, i sądzę, że w końcu zmusilibyśmy ich do posprzątania terenu, tak, żeby był bezpieczny dla naszych dzieci. Tak, wiem, jest to jakaś nieudolność z naszej strony, że trawnik nie został założony profesjonalnie. Kiedy to się działo, byłam na wyjeździe służbowym w Szczecinie i nie byłam w stanie dopilnować prac.
Tyle tylko, że zanim wyegzekwowałabym odpowiednie wykonanie usługi, nasze dzieci dalej potykałby się o kamienie i mogły zranić o szkło. Postanowiłam więc nie czekać, tylko zrobić co się da, żeby usunąć zanieczyszczenia z trawnika.
Poprosiłam Państwa o pomoc, a Państwo się na mnie wypięli, gdyż nie mają nic poza roszczeniami do "władzy".
A przecież Rada Osiedla nie jest żadną władzą. Jestem takim samym mieszkańcem jak każdy. Jako zwykły mieszkaniec rozpoczęłam starania o plac zabaw, ale żeby moje marzenie się ziściło musiałam wejść do rady i zarządu osiedla, gdzie dzięki budżetowi RO mogłam pozyskać fundusze na budowę. Dla mnie, ale i dla innych dzieci z osiedla poświęcam swój czas nie tylko na posiedzenia, ale również na zbieranie ofert, załatwianie takich formalności jak zgłoszenie do Wydziału Urbanistyki i Architektury, odbiór i nadzór prac. Często również wykładam swoje pieniądze, na jakieś drobne prace, czy ostatnio zakup nasion trawy na dosianie tam, gdzie za dużo wygrabiliśmy czy spłukał deszcz. Czas również poświęcam właściwie za darmo. Często cierpi na tym moja praca (bo tak mam pełnoetatową pracę, z tym że mogę elastycznie zarządzać czasem pracy, co bardzo się przydaje) i życie rodzinne bo mam troje dzieci  (1,5 roku 3,5 roku, 8,5 roku), którymi musi zająć się mój mąż, kiedy ja od 18.00 jestem na radzie czy zarządzie.
I kiedy proszę, żeby Państwo trochę wsparli mnie w tej pracy, bo jeden mieszkaniec to za mało, żeby zrobić coś fajnego, wszyscy traktują to, że władza ich do czegoś próbuje przymusić, niecnie wykorzystać. Co z tego, że powinna to była od początku zrobić Astra. Poprosiłam o pomoc jak sąsiad sąsiada, żeby nie czekać, aż spadnie z nieba, tylko zakasać rękawy i zrobić coś dla innych. Bo to jest właśnie to co codziennie od dwóch lat robię w Radzie Osiedla, a ja prosiłam tylko o dwie godziny sobotniego popołudnia.

Komentarze

  1. Samo sprzątanie ludzi nie przyciągnie. Musi to być dobrze zorganizowana akcja, nagłośniona, z ciekawym finiszem. Wiem, to tylko sprzątanie, albo i aż....Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Obserwuję zachowanie Polaków i bardzo różni się ich podejście do spraw lokalnych od innych nacji. Oczekują wszystkiego od władzy i tylko narzekają. Jakby zanikły więzi , poczucie wspólnoty , solidarności. Być może takie prace jak na placu zabaw kojarzą się Polakom z czynami społecznymi jak w PRL-u. Czas jednak o tym zapomnieć. Działamy dla SIEBIE i żadna władza nas w tym nie wyręczy. Poza tym naprawdę nie traktujcie ROU jako władzy . To są społecznicy i tacy sami drodzy Umultowianie jak wy mieszkańcy , tylko tacy którzy chcą coś zrobić i robią , ale bez współpracy , bez pomocy Umultowian może być mniej niż ROU zamierza robić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Winny się tłumaczy ale ja akurat miałem dwie imprezy rodzinne tego jednego dnia i prawie o tej samej porze.
    Trochę mniej ludzi odwiedza już bloga i informacja mogła nie dotrzeć. Troszkę Patryk Cię przykrył zdjęciami z festynu. Nie załamuj się.
    Będzie plakat odnośnie chodnika w Naramowickiej z adresem bloga - rozkręcić to trzeba na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,

    ja rozumiem inicjatywę podjętą przez osobę tego komentarza i pozostałe komentarze. Ale....władza wszystkiego nie zrobi i to się zgadza ale władza musi brać odpowiedzialność za swoje decyzje, podpisy itd. no ktoś ten plac zabaw (bardzo ładny itd) wybudował, ktoś wziął za to pieniądze ale też ktoś chyba z władzy przyjął do użytkowania ten plac zabaw. Rozumiem że przyjęto i odebrano bez trawy, ale już zapłacono wykonawcy i tutaj jest problem, że władza chce dobrze, ale rozporządza i wydaje pieniądze nie swoje.

    Ciekaw jestem, czy ktoś z nas zapłacił za wykonanie usługi w naszych domach, mieszkaniach przed ich obejrzeniem. Uważam, w/w komentarze za słuszne - ale jest też druga strona medalu - odpowiedzialność władzy - o której w/w osoby, komentujące ten post - moim zdaniem zapomniały, albo nie chcą o tym napisać.

    Poza tym, faktycznie - nie wiele osób wie o tym blogu - czytam go regularnie

    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się w 100% z panem Tomkiem, i rzeczywiście mogłam dalej wywierać nacisk na poprawienie trawnika, ale przez ten czas dalej wyglądałoby to tak jak wyglądało. Biję się w pierś, że nie dopilnowałam wszystkiego, ale czy komuś korona by z głowy spadła, gdyby mi trochę pomógł?
    Jest to dla mnie nauczka, że w przyszłym roku RO powinna zabudżetować tylko wywóz odpadów, a całą resztę zrobią mieszkańcy. Może jak nikt nie będzie miał zapłacone za utrzymanie, to i ludzie przyjdą na czyn i jakieś fajne rośliny można będzie zakupić z zaoszczędzonych pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rada Osiedla jest wybierana przez mieszkańców, ale nikt nikogo nie zmusza do kandydowania, jeśli nie dysponuje czasem. Wiadomo, że o dobro wspólne powinniśmy dbać, ale nas Polaków nikt tego nie uczy. Mam wrażenie, ze Pani poza placem zabaw nie zauważa innych problemów osiedla.Z Pani posta wnioskuję, że jeśli ktoś ma interes by coś na osiedlu powstało, to musi się dostać do Rady, bo Rada realizuje tylko swoje pomysły. Mimo wszystko ponownie zasygnalizuję, majac nadzieję, że będzie odzew - potrzebujemy przejścia dla pieszych na nowym odcinku Dzięgielowej (dla wysiadających z 98, którzy idą w stronę Różanego, przejście jest tylko przy Naramowickiej, a po stronie przystanku nie ma ciągłości chodnika, kończy się na ul. Zagajnikowej) i chyba Rada Osiedla mogłaby wystosować pismo do ZDMu, czy Urzędu Miasta. Mieszkańcy mogą jedynie zaprosić WTK i pokazać im ten absurd i niebezpieczeństwo jakie sprawia przechodzenie "na dziko"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię krzywdzących opinii stąd się odezwę.
      Od WTK właściwszy byłby ZDM - każdy ma prawo zwrócić się do tej instytucji, a ROU tylko wzmacnia swym "ciałem" taką prośbę vide strefa ograniczenia prędkości i ograniczenia tonażowe na osiedlu, gdzie propozycje wyszły od mieszkańców, a ROU tylko podparła temat i się udało.
      A z samą Radą i byciem radnym to... radny osiedlowy to mieszkaniec jak każdy inny: PAN, PANI, PANA BLISKI SĄSIAD, SĄSIADKA. Z tym, że taki człowiek miał/ma jakiś cel by jednak robić coś nie tylko dla własnego JA i by nie dowiadywać się o decyzjach z gazet, ale samemu przynajmniej próbować decydować. Znalazł w tym celu ROU, ale mógł również szukać gdzie indziej - nie zaprzeczę. Przychodzi jednak do ROU z różnym bagażem zainteresować i doświadczeń życiowych, i dobrze jak przynajmniej stara się zaistnieć i zrobić coś w tych kierunkach, w których jest mocny. Jak się przy tej pracy jeszcze rozwinie i popracuje w innych dziedzinach to oprócz tego, że robi to dla nas wszystkich, to robi to także dla siebie, dla swojego doświadczenia. Nie dziwcie się więc, że czasem możemy popełniać błędy bo nikt nie jest omnibusem, a i wśród 14 członków ROU (bo 15ty nie raczy nas swoją obecnością) nie znajdzie się taki, który zna się na wszystkim. Korzystamy z naszych doświadczeń i ciągniemy tą... bądź co bądź robotę.

      Usuń
  7. Dzisiaj już do ZDM piszę, a to co osoba w poprzednim poście pisze jest wysoce niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz