Wstęp
W marcu przyszłego roku miną
cztery lata, od kiedy zaangażowałem się w tematykę osiedlową. W tym czasie
wydarzyło się wiele wartościowych dla życia osiedla zdarzeń (nie ma sensu ich
wymieniać), które w kategorii sukcesów mają rodziców w postaci zespołu
zaangażowanych członków rady osiedla. Podkreślę zaangażowanych i niezależnie od
poglądów politycznych, o ile takie się w ogóle ujawniły. Wartością samą w sobie
są ludzie, osoby którym chciało się działać i robić coś dla wspólnoty. Były też
i oczywiście osierocone porażki, nad którymi trzeba było przejść do porządku
dziennego – tak bywa. Sukcesy i porażki dają bazę doświadczeń, dają wartość
poznania mechanizmów miejskich i zapewne w przyszłości jeszcze zaprocentują.
Cztery lata temu, mimo wiary i
pełnego zapału do pracy irytowałem się i tupałem nogami, gdy coś nie
wychodziło, gdy trafiało się na barierę urzędniczych słów „nie da się”, „tak
nie można”, „nie ma pieniędzy”. Złość zawsze była jednostronnie ukierunkowana i
jedyną metodą jej wyładowania były zazwyczaj media, które skrzętnie
wykorzystywały chwytliwy, walący we władzę temat. Jaki z tego efekt? Żaden!
Poza podsycaniem nastrojów społecznych i jakże piękną, choć często niezasadną etykietą
„oni walczą o nasze sprawy”.
Potrzeba było czasu by poznać, w
jaki sposób funkcjonuje miasto i próbować się w tym odnaleźć. Czy funkcjonuje
dobrze, czy źle to ocena paradoksalnie na bardzo wysokim poziomie abstrakcji.
Populizm, że „zawsze źle” trafia do ludzi, tyle że kończy się w momencie
przejęcia władzy i podjęcia realnych działań. Właściwa ocena wskazuje, że
zawsze znajdą się elementy, które można i trzeba poprawić. Zatem ewolucja, a
nie rewolucja.
Jest we mnie duch społeczny -
tyle, że potrafię się uczyć. Metoda biegania do mediów, bo za 4, 3, 2 lata będą
wybory i będzie wynik, to nie mój sposób działania. Czas chyba już dziś
pokazuje, że kolejny raz ten sposób okaże się również mało skuteczny. Skoro bowiem
można pokłócić się o sprawy personalne przed wyborami i wystawiać dwa komitety
społeczne dzieląc tym samym poparcie, to co będzie po wyborach i gdzie w tym
momencie jest cel nadrzędny chęci dokonania zmiany? Szyldy partyjne uważam, że akurat w samorządach powinny pozostać z boku i jako takie w ogóle ich nie biorę pod uwagę - zwyczajnie przeszkadzają na tym poziomie problemów i działań.
Transport dla Naramowic+
W mojej ocenie, niestety na
gruncie populizmu powstała także jedna z istotniejszych w tej kampanii spraw,
która dot. transportu dla Naramowic. O ile mogę wytykać ekipie prezydenckiej,
że przez ostatnią finansową siedmiolatkę unijną nie zdołali przeprowadzić tak
istotnego projektu, o tyle hasło „tramwaj na Naramowice” jest dla mnie
wyłącznie tworem propagandowym. Na prosto sformułowane pytanie, czy chcemy tramwaju wszyscy w tym
rejonie odpowiedzą TAK. Czy jednak zastępczo do węzła Lechicka/Naramowicka, do
bezkolizyjnego przejazdu pod torami magistrali kolejowej – zapewne większość
zmieni zdanie i odpowie NIE. Obu projektów jednocześnie niestety wykonać nie sposób
z co najmniej dwóch oczywistych powodów: miejsca i ograniczonych środków
finansowych. Wersja drogowa ma jednak tą przewagę, że oprócz drogi rozwija
również transport publiczny w postaci szybkiego autobusu (lub trolejbusu).
Tramwaj bez węzła na Lechickiej korków nie zlikwiduje, bo to skrzyżowanie z
dawną obwodnicą Poznania, przez którą przejeżdżają tysiące samochodów
tranzytem. Co z przesunięciem korków dalej do al. Solidarności w myśl zasady nie
ma takiej rury, której nie da się zatkać? Odpowiedź pytaniem na pytanie – a
dokąd my właściwie jeździmy? Wszyscy do centrum? Nie, jeździmy w różne punkty miasta
i korzystamy również z tej Lechickiej w obu kierunkach wschód-zachód. To naprawdę
wystarczy by wyjechać z Naramowic.
Wbrew więc „płynącym z prądem” stanowiskom
PO, PIS, SLD, Poznaniaków, Prawa do Miasta jestem za systemem drogowym w
Naramowicach. Kto oferuje takie rozwiązanie i zobowiązuje się je przeprowadzić
w najbliższych 4-latach? Komitet prezydencki. Tego mam zamiar dopilnować (jako radny lub nie) i
wiem, że jest na to realna szansa - stać się najważniejszym drogowym projektem inwestycyjnym w Poznaniu.
Kilka tygodni
temu byłem świadkiem ciekawego zdarzenia. Dwie mamy spotykające się na placu zabaw zamiast rozmawiać o przedszkolach
i szkołach debatowały o dojazdach i jakości (a raczej jej braku) dróg na
Umultowie. To pokazuje istotę problemu i chęć zmian w tym konkretnym zakresie.
Zdaję sobie sprawę, że komitet
prezydencki, który popieram może być wielu osobom z różnych przyczyn nie „na
rękę”. Jest wiele wartościowych osób we
wszystkich komitetach startujących w wyborach, jest również i wiele nygusów. Wybory samorządowe mają jednak to do siebie, że głosuje się na konkretne osoby,
stąd szyld (najczęściej partyjny) czasem zwyczajnie przeszkadza. Chcę
podkreślić, iż mój wybór jest w pełni przemyślany i nie mam zamiaru zmieniać
swoich poglądów, tylko dlatego, że "smaganie we władzę jest trendy" i może przynieść większe efekty. Dopuszczam jakkowiek, że ktoś może mieć inne zdanie w tematach, w których się wypowiadam. Na tym przecież polegają wybory - na wybieraniu. Czas pokaże
kto ma rację.
Cdn.
Rafał Sobczak
Rafał Sobczak
Festina lente :)
OdpowiedzUsuń